Paweł Krzaczkowski, Jelenia Góra, 2011

Jeden, dwóch, trzech.



A czwarty z towarzystwa, kochany Timaiu, gdzie?”

Platon, Timajos



   The ArtSpace



 Spotkanie z pracami Marka Radke w jeleniogórskim BWA przypomniało mi o Timajosie Platona i pewnej wypowiedzi protagonisty tego dialogu poświęconej genezie wszechświata. Czytamy tam, że Bóg chciał uczynić wszechświat „materialnym, widzialnym i dotykalnym”, i że dla tego celu uczynił „ciało wszechświata” z ognia, który umożliwia widzialność, i ziemi, która byłaby tym, co dotykalne. W dalszej części wywodu Timaios wspomina, że te dwa pierwiastki, aby trzymały się razem i nie rozeszły się, musi połączyć określona wartość pośrednia, a jako że wszechświat nie miał być tylko „powierzchnią bez żadnej grubości” - do czego wystarczyłaby jedna „pośrednia”, Bóg musiał użyć dwu „pośrednich”, tj. wody i powietrza.



  Wywód Timaiosa słusznie może wzbudzać skojarzenia z Empedoklesem i jego koncepcją poczwórnej zasady bytu, czy też czterech korzeni rzeczywistości, może też zaprowadzić nas, co równie słuszne, do filozofii pitagorejskiej i figury tetraktysu, czyli równobocznego trójkąta, który w filozofii pitagorejskiej symbolizuje wszechświat i zawarte w Timajosie założenia kosmogenetyczne, wywód ten może także koniec końców, co tutaj najistotniejsze, stanowić doskonały punkt odniesienia do snucia refleksji na temat twórczości Marka Radke, w tym jego jeleniogórskiej wystawy the ArtSpace.



 Marek Radke z pewnością uczynił swoją jeleniogórską wystawę, podobnie jak szereg innych jego autorstwa, „materialną, widzialną i dotykalną”. Dotyczy to przede wszystkim instalacji umieszczonej na parterze jeleniogórskiego BWA, gdzie w największej sali artysta ulokował najistotniejszą, a przynajmniej najbardziej spektakularną część swojej wystawy, składającą się z dziesiątek wykonanych przezeń różnobarwnych obiektów, rozrzuconych po całej sali i na nowo definiujących jej przestrzeń.



   Marek Radke może z całą pewnością uchodzić za artystę wyczulonego na problematyką przestrzeni. Świadczy o tym jakże częste u niego dynamizowanie percepcji widza wrażeniami niewizualnymi, w szczególności wrażeniami dotykowymi i słuchowymi, co zgodnie z deklaracjami artysty winno jeszcze ewoluować w kierunku wyraźniejszej obecności bodźców akustycznych. Doskonale wiemy, że wrażenie przestrzeni określa nie tylko i wyłącznie kubatura danego pomieszczenia, że przestrzeń materialna jaką znamy z doświadczenia nie zwykła określać się w kategoriach pustego pojemnika, i że ogromną rolę odgrywają tu także inne zmysły niż wzrok. Zarówno słuch, dotyk, jak i zapach wpływają na nasze postrzeganie miejsca i określają jego przestrzenny charakter. Instalacje Marka Radke prezentowane w ostatnich latach wskazują na wieloaspektowe zainteresowanie fenomenem przestrzeni jako tym, co zależne względem określonych wewnętrznych zależności, a zatem tym, co może nieustannie wychodzić poza swoje własne granice, to znaczy tym, co dynamiczne.



   Specyfika instalacji Marka Radke bardzo często wynika z zaburzenia relacji wewnątrz-zewnątrz. Nie stykamy się tu tylko z tym, co zewnętrzne, niezależnie bowiem od zajmowanej pozycji znajdujemy się zarówno na zewnątrz jak i wewnątrz danego dzieła, pomyślanego jako to, co ogarnia, i nie pozwalającego na zamknięcie w postaci określonego całościowego oglądu. W tym sensie mamy tu do czynienia z formą otwartą, stwarzającą niemal nieskończone możliwości percepcyjne, a zarazem nieskończone możliwości w zakresie syntetycznego oglądu. Podobnie jak wszechświat z opowieści Timaiosa, który na mocy czterech żywiołów przyjmuje postać sferyczną, posiadającą tą cechę, iż wszystkie punkty powierzchni znajdują się w jednakowej odległości od centrum, instalacje Radke, niezależnie od przyjętej pozycji i perspektywy, dają się postrzegać, mimo różnic przestrzennych, jako to samo, jako obecność tego samego. Co więcej, zawsze znajdujemy się tutaj jednocześnie na powierzchni, czyli granicy, jak i w samym centrum, stanowiącym swoją własną powierzchnię. Wewnętrzne uchodzi tutaj jako zewnętrzne, a zewnętrzne jako wewnętrzne. To, co przestrzenne i sferyczne pojawia się jako paradoks granicznego przypadku, gdzie promień zostaje zniwelowany do zera.



 Na jeleniogórską instalację, będącą jedną z kolejnych realizowanych w ramach szeroko zakrojonego przedsięwzięcia artystycznego o nazwie ART Space, składa się to, co „widzialne i dotykalne”. W tym sensie, odwołując się do platońskiego tropu, można by zauważyć, że artysta poświęca siebie i nas żywiołowi ognia i ziemi. Ten drugi wiąże się z materialną bytnością określonych form, które widz w ramach swojej obecności wewnątrz instalacji, co zarazem określa się jako zewnętrzne, może poddawać określonym, zamierzonym, lub tylko przypadkowym przesunięciom, jako że nie ma tu zakazu wchodzenia w fizyczne interakcje z przedmiotami. W przypadku tego pierwszego, tzn. ognia, mamy do czynienia ze specyficzną sytuacją, wynikającą z zaciemnienia przestrzeni wystawienniczej, zastosowania oświetlenia UV i fluorescencyjnych farb pokrywających jednolitą barwą przedmioty składające się na instalację. Dzięki temu zabiegowi oko widza wchodzi w wyizolowaną interakcję z samym przedmiotem artystycznym. Kontekst określonej przestrzeni wystawienniczej zostaje w ten sposób zmarginalizowany, co w przypadku naturalnego oświetlenia, czy też tradycyjnego oświetlenia elektrycznego nie byłoby tak oczywiste, jako że zawsze widzimy to, co obok, czy to w postaci ściany, okien, czy innego rodzaju szumów zaburzających percepcję dzieła, jako tego, co autonomiczne i niezależne względem kontekstu. Sięgając po takie a nie inne środki wyrazu Marek Radke zdaje się zdradzać pragnienie całościowego zapanowania nad logiką przestrzeni, czy też wykreowania jej wyłącznie w oparciu o intencjonalny przekaz artystyczny. Przestrzeń definiuje się tutaj na mocy wyizolowanej kombinatoryki obiektów, czy też ich wewnętrznych zależności, tak przestrzennych jak i kolorystycznych relacji, tworzących swoiste synkopowe rytmy, wynikające z określonych zależności pomiędzy górą i dołem, tym, co bliższe, i dalsze, odległości względem danej pozycji patrzącego,  a wreszcie zgęszczenia i rozrzedzenia nagromadzenia obiektów.



 Przywołany tutaj trop platoński byłby z pewnością niepełny, gdyby nie fakt użycia przez Radke w jeleniogórskim BWA lustrzanej płaszczyzny, odbijającej fluorescencyjne, pozornie wewnętrzne światło obiektów, multiplikującej wewnętrzne zależności przestrzenne instalacji, a wreszcie sprawiającej wrażenie tafli wodnej odbijającej nocne światło gwiazd. Obecność lustra w tym konkretnym kontekście wprowadza nas w symboliczną, jak i swoiście mistyczną warstwę twórczości Marka Radke, sugeruje, że mamy do czynienia nie tylko i wyłącznie z artystą zainteresowanym twórczym rozwijaniem suprematystycznych koncepcji konstruktywizmu, ale i przekazem o charakterze symbolicznym, kreowaniem określonej aury znaczeniowej w oparciu o pozornie geometryzujący minimalizm konstruktywistyczny.

 Gra z przestrzenią, a trzeba podkreślić, że słowo gra wyjątkowo i wyjątkowo wieloznacznie pasuje do działalności artystycznej Marka Radke, dopełnia się, co było widać także w przypadku jeleniogórskiej wystawy, zamianą tego, co przestrzenne i wielowymiarowe, na to, co przestrzennie ujednoznacznione i sprowadzone poprzez zapis fotograficzny do płaszczyzny. Prezentowane na wystawie fotografie jego własnych instalacji wprowadzają dodatkowy ruch do gry pomiędzy tym, co zewnętrzne i wewnętrzne. Stanowią dodatkowy komentarz i kontekst dla opowieści o przestrzeni.

 Timajos Platona otwiera pytanie Sokratesa: „Jeden, dwóch, trzech. A czwarty z towarzystwa, kochany Timaiu, gdzie”? Zdaje się, że Marek Radke zna odpowiedź na to pytanie, co nie przesądza, że jego opowieść o przestrzeni, czy też, używając terminologii Empedoklesa - powietrzu, przyjęła finalny kształt.



 Paweł Krzaczkowski, Jelenia Góra, 2011

Dokumentacja