Dr Bożena Kowalska 1992

Marek Radke. Podstawową cechą, a jednocześnie głównym walorem twórczości Marka Radke jest duża wrażliwość kolorystyczna, połączona w trudny do rozdzielenia sposób z subtelną, nieśmiałą poetyką. Dawniej nosiła ona znamiona zafascynowania dziecięcą wyobraźnią. Ten czynnik naiwności w twórczości Radke, być może stanowiący schedę malarską po ojcu, ale raczej pochodzący z właściwości natury artysty, w dużej mierze decydował o charakterze jego malarstwa. Stąd tak intensywne zauroczenie twórcy – w drugiej połowie lat siedemdziesiątych – sposobem obrazowania Tadeusza Makowskiego.

Stąd także w czasie stanu wojennego, cykl małych metaforycznych obrazków z ptakami, noszących te same znamiona naiwnej symboliki, obrazów zawierających treści publicystyczne, a przecie intymnych. Dodajmy, że polityczne w nich przesłanie było, mimo ptasiego zaszyfrowania, dostatecznie czytelne, skoro wystawę tych prac urządzoną w grudniu 1983 roku w gdańskiej galerii „Konfrontacje” – zamknięto w trzy dni po jej otwarciu.

Jednak rodzaj wypowiedzi przedstawiającej, jakkolwiek byłaby ona metaforycznie wieloznaczna, nie mógł sprostać potrzebom artysty, ani znalezienia właściwego wyrazu dla jego poetyckiego przesłania, ani też osiągnięcia tak dużej subtelności kolorystycznych rozwiązań. To przecież właśnie barwne orkiestracje miały się stać głównymi problemami jego obrazów i najtrafniejszymi środkami przekazu doznań, wzruszeń i myśli. Dlatego w 1987 roku powrócił twórca do swoich najwcześniejszych poczynań artystycznych, kiedy budował malarsko trójwymiarowe konstrukcje w przestrzeni. Odtąd, jeśli po aluzję do przedmiotowości, to operuje tak daleko posuniętymi uproszczeniami, że pozostaje tylko odległy kontekst z sylwetą pierwowzoru; nie tyle jego przypomnienie, ile raczej znak, sprowadzony do najprostrzej formy geometrycznej. Tak – przykładowo – „Czerwone okno” (1988) jest płaską, błękitną kratownicą z kilkoma odcieniami czerwieni, „żółte schody” (1988) – krótkim zygzakiem na tle wibrującym niebieskością i zielenią, a w cyklu „Wież” są, podobne rysunkom dziecięcym, budowle spiralne jak dom ślimaka, albo też czyste trójkąty, czasem zwieńczone nawet proporczykiem. Cykl „Wieże” narodził się z inspiracji Brueghelem, ale nie ma nic, co by przypominało Brueghela, ani też nie ma wież. Można je bowiem z równym powodzeniem odczytać jako kopce, wzgórza czy piramidy. Nie inaczej z tematem–cyklem „Wiatr”. Delikatne, krótkie i gęste kreski, zaznaczające w pracach tej serii ruch, kierunek lotu, nabrały cech struktury, często widocznej już tylko w fakturalnym ukształtowaniu powierzchni obrazu.

Pomiędzy owymi fazami tworzenie obrazów inspirowanych konkretnymi tematami, a także w trakcie rozwijania tych cykli, malował Radke abstrakcyjne, geometrycznie budowane kompozycje, w których nie ma żadnych odniesień do potocznie postrzeganej rzeczywistości. Toteż autorzy wypowiedzi o nim wiążą go niekiedy z konstruktywizmem zastrzegając się, że jest to konstruktywizm inny, swobodniejszy i nie tak surowo analityczny.

Niedawno podjął Radke temat sztandarów, pod którymi wystąpowały niemieckie zakony rycerskie w bitwie pod Grunwaldem. Spośród 56, znanych z historycznych dokumentów, uczestniczyło w tej bitwie aż 51. Motywy z ich sztandarów mają przeważnie geometryczny charakter jak np. czarny krzyż na białym tle, uproszczony do znaku biały topór na czerni, dwa krzyże, białym czy czerwonym tle. U Radke przeistaczają się te surowe symbole w kompozycje malarskie pełne wyrafinowania barwnego i harmonii. I znowu są to trawersacje, które więcej mają z indywidualności artysty, niż ze swych pierwowzorów.

Jak w tych, tak we wszystkich jego, geometryczne budowanych obrazach niema ani regularnych figur, ani precyzyjnie wyprowadzonych konturów, anii linii prawdziwie prostych czy pełnej symetrii, która by świadczyć mogła o dążeniu do osiągnięcia geometrycznej doskonałości.

Ostatnio tworzy artysta wyłącznie obrazy bezprzedmiotowe o rozległych, pustych powierzchniach rozwibrowanych kolorem i fakturą. Są one przestrzenne, pełne powietrza i światła. W płótnach tych utracił twórca swoją pierwotną nieśmiałość. Są skupione, ale komponowane z rozmachem. Sprowadzone do syntezy, ascetyczne – przecina je niekiedy jedna tylko kreska, budują dwa lub trzy odmienne kolorystycznie od tła elementy, albo jak w ostatniej serii – kwadrat wpisany zostaje w kwadrat nie różniąc się od pierwszego barwą, ale tylko jej intensywnością, temperaturą czy stopniem zszarzenia. Dzięki tym, dyskretnym zakłóceniom jednobarwnej przestrzeni, mimo, że pełne ciszy, obrazy te mają w sobie silnie wyczuwalne napięcie kontemplacji; prawie modlitewne.

Szczególna poetyka obrazów Radke wydaje się pokrewna medytacyjnym przestrzeniom spotykanym w malarstwie tantrycznym albo tym, które odnajdujemy w płótnach Marka Rothko. Można ją określić jako poetykę nieuleczalnej, słowiańskiej nostalgii.

Radke nie jest konstruktywistą. On nie kieruje sie w sztuce intelektem, ale emocjami doznań i wzruszeń. Nie podpisuje się pod żadnym programem artystycznym, ani utożsamia z którymkolwiek kierunkiem w sztuce. Pozostaje poetą koloru, żyjącym w świecie nie spełnonych tęsknot, liryki i ciągłego poszukiwania nie istniejących drogowskazów.

A jeśli trwa w nim i narasta potrzeba geometrycznego podporządkowania, to nie tyle jako dążenie do przeciwstawienia się chaosowi i zgiełkowi dzisiejszego świata, ile jako kompensacja niepewności, niepokojów i zwątpień, nękającego poczucia relatywności wszelkich wartości.

Dr Bożena Kowalska, Warszawa 1992

Dokumentacja