Pomiędzy wspomnieniem a teraźniejszością

Pomiędzy wspomnieniem a teraźniejszością

Jolanta Ciesielska

Pewne idee w sztuce także ulegają zużyciu. Wchłania je historia, zmieniają się konteksty i mody kulturowe, zmienia się przede wszystkim stosunek odbiorców do wartości i treści przekazywanych przez artystów, pisarzy, filozofów. Tak się stało wraz z odejściem epoki modernistycznej z tzw. wartościami uniwersalnymi, których pełna była sztuka abstrakcyjna i konceptualna, choć nikt tak naprawdę nie wiedział do końca, co one oznaczały i co konkretny artysta rozumiał pod tak ogólnikowym pojęciem. Grunt że były, istniały w obrazach, wystąpieniach, deklaracjach, wreszcie w opisach i charakterystykach wielu twórców i wielu dzieł... Owe tajemnicze wartości, ukryte pomiędzy równoległymi liniami czy zagięciem metalowych kątowników trójnogu, na którym umieszczano kamerę, tworzyły proste zasady solidaryzmu, wspólnotowości, równości, tolerancji. Świadczyły o empatii, otwartości, wrażliwym spojrzeniu na drugiego człowieka wpisanego w tkankę miasta, w obszar potencjalnego pola kreacji.

W czasach, kiedy awangardy święciły triumfy artyści różnych narodowości i różnych opcji politycznych tworzyli niezbędny do porozumienia się zrozumiały dla wszystkich język form i gestów. Na licznych zlotach, festiwalach sztuk, wymianach zagranicznych i międzynarodowych plenerach porozumienie w imię sztuki znosiło istniejące granice, bariery i ograniczenia dzielące poszczególne jednostki, kultury i państwa.

Współuczestniczący w owych wydarzeniach wierni fani awangardowej sztuki, hołdujący spontaniczności, emocjonalnej szczerości wyrazu, otwarci i tolerancyjni na nawet najbardziej dziwaczne eksperymenty formalne artystów, kierowali się ogólnie wyznawanymi w po/rewolucyjnej Europie ideami wolności, równości i braterstwa. Stopień demokratyzacji sztuki w latach 70. i 80. był o wiele wyższy niż jest obecnie. Nieważne, kto kim był (mam tu na myśli status ekonomiczny i pochodzenie społeczne uczestniczących w wydarzeniach artystycznych ludzi), wierzono, że każdy może być artystą, wystarczy tylko się zdecydować i odważyć. Sztukę tworzono z przekonaniem, w pełni spontanicznie, z potrzeby serca „dla prawdy i dobra jednostki”. Unikano jawnej manipulacji widzem
i medialnej spekulacji, a już kompletną dyskwalifikacją artysty było tworzenie dla pieniędzy, pod dyktando marszandów i bogatych mecenasów. Artyści wierzyli, że są istotną częścią nowoczesnego społeczeństwa, którego czuli się dłużnikami, ale i ważnymi reprezentantami. Sądzili ponadto, że, tworząc własną niezależną od rynku zwykłych produktów konsumpcyjnych strategię działania, budują niezależnie od polityków i ekonomistów własną, istotniejszą część historii, jeden kosmopolityczny świat, którego ład oparty jest na wyznawanych przez nich ideach i celach, świat, w którym ekonomia i marszandzi odgrywali drugorzędne znaczenie, a polityka rzadko wkraczała w obszar ich działania, by tworzyć istotne ograniczenia i zakazy. Już pod koniec lat 80., kiedy Europą wstrząsnęły burze systemowe i krachy ekonomiczne, można było wyczuć, że nic już nie będzie takie samo jak było, a w latach 90., epoce gwałtownych przewartościowań społeczno -ekonomicznych, boleśnie przekonać się jak bardzo zmieni się położenie artysty, a co za tym idzie i sztuki wraz z zalewającą wszystko, co subtelne i indywidualne epoką globalizacji iunifikacji. Cofnijmy się jeszcze na moment, by opowiedzieć o bohaterze tego tekstu Andrzeju Paruzelu.

Paruzel Andrzej Dokumentacja symultanicznej instalacji świetlnej dla gwiazd i ludzi z pociągu, 1988

Jeszcze w latach 80. cały świat zdawał się należeć do artystów, którzy z mniejszym lub większym powodzeniem, ale z pewnością z ogromnym przekonaniem i zaangażowaniem tworzyli swoją sztukę, pragnąc na sobie skupić uwagę jak najszerzej rozumianego społeczeństwa. Jednocześnie zajmowali coraz to nowe obszary aktywności i budowali coraz to bardziej złożone strategie artystyczne, uwzględniające nieograniczoną niczym, a wywalczoną w latach 70. i 80., swobodę wypowiedzi, tworząc sztukę niejako z niczego i rozpowszechniając ją w niezależnym obiegu informacji, stwarzanym ad hoc na potrzeby własne.

Jednym z takich artystów wychowanych w środowisku awangardowych twórców łódzkiej szkoły filmowej był Andrzej Paruzel, którego aktywność, obejmująca wszystkie chyba znane dziś media, daleko wykraczała poza zakres działania przeciętnego artysty. Jego wędrówki po sztuce i kulturze, jakie odbywa od blisko trzydziestu lat, oraz zakładane w celach upowszechniania własnych projektów artystycznych rozliczne biura, hotele sztuki, wydawnictwa i galerie – w dużej mierze odnosiły się do idei zawartych w twórczości innych żyjących i nieżyjących artystów, takich jak Buren, Kantor, Strzemiński czy Klein, miały na celu pokazanie ich historii jako inspirującego po dziś dzień źródła zachowań i utopii artystycznych wartych reinterpretacji i nowego dyskursu.

Paruzel Andrzej Obiekt Biura Przewodników Po/Sztuce i Kulturze - „KURZE I KLEKSY  BIURA nr 2 1988-89 Praca w zbiorach Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku

W latach 80. szczególnie interesował go problem efemeryczności w sztuce, znikania i pojawiania się znaczeń w najmniej nieoczekiwanych miejscach i formach, obserwacja potocznych zachowań, kolekcjonowanie anegdot, historii dotyczących artystów oraz tworzenie z nich barwnych opowieści z pogranicza faktów, mitów i fikcji, w czym niewątpliwie pomagała mu jego barwna i nie znająca ograniczeń wyobraźnia. Niewątpliwie mistrzem tego rodzaju anegdot był dobrze znany Paruzelowi nieżyjący już warszawski artysta Andrzej Partum, choć nie czynił on tego w tak wyrafinowany i erudycyjny sposób, jak to robi Paruzel. Zawsze też inspirowały go przedmioty gotowe, znalezione, do których artysta dorabiał kolejne stopnie mitu cudzego, a jeszcze chętniej... własnego. Słynne teczki biura, szuflady, pudełka, wędrujące po kraju wraz ze stale przemieszczającym się artystą, narzucają wręcz porównanie do słynnych Duchampowskich walizek, których zawartość stanowiła, jak wiemy, rodzaj podręcznego warsztatu, pamiętnika artystycznego i zbioru notatek, zdjęć i magicznych gadżetów.

Paruzel Andrzej Obiekt Biura Przewodników Po/Sztuce i Kulturze - „KURZE I KLEKSY BIURA” 1988/89

Także problem ogromnej wagi wysiłku egzystencjalnego, odwagi i siły woli, jaką musi odznaczać się każda zyskująca na znaczeniu indywidualność artystyczna, zaprzątał jego uwagę, był przynajmniej powodem do kolekcjonowania pamiątek, reprodukcji i opracowań historycznych, mogących w każdej chwili posłużyć jako kolejne źródło inspiracji.

Powróćmy raz jeszcze do zagadnienia efemeryczności, tak silnie kojarzącego mi się z postawą artystyczną Andrzeja Paruzela. A zatem efemeryczność przeciwstawiona wieczności, efemeryczność i nietrwałość naszej egzystencji wynikająca z przypadkowej złożoności losu. Efemeryczność związana z ruchem, z przemijaniem, z wyjazdami i powrotami lub ze zwykłym przemieszczaniem się ciał. Pojawianiem i znikaniem wartości oraz wynikających z tego procesów re-interpretacji i re-definicji, cechujących każdy znajdujący się podmiot w ruchu, otwarty na zmiany byt. Wraz ze zmianą kontekstu, punktu widzenia obserwatora i przybranej przez niego w danej chwili roli, otwarty na owe transgresje artysta ledwie spostrzega podążających albo wręcz całkiem przypadkowo znajdujących się w pobliżu jego działań widzów.

Niekiedy mam wrażenie, że działając niemal wpółanonimowo (wystarczy rozejrzeć się uważnie po mieście i przyjrzeć się billboardom Biura Podróży Soczewka), artysta świadomie rezygnuje z nadania tradycyjnych cech dystynktywnych dzieła sztuki po to, by autentyczniej wpisać się w tkankę badanego przez niego obszaru. Kolejnymi związanymi z tak obraną strategią cechami tegoż artysty są jego tajemniczość, dyskrecja, strategia nieoczekiwanego pojawiania się i znikania, zakrywania i odsłaniania, mistyfikacji i de-mi- styfikacji. Cechami, dodajmy, charakterystycznymi dla myślenia postmodernistycznego. A zatem, sztuka jako nieustające pele gry, obszar retorycznego dyskursu, sporu o znikające lub nie dość uświadamiane w skali społecznej wartości. Owo nieustające poszukiwanie odpowiedzi na pytania, zdawałoby się błahe i rozstrzygnięte już dawno przez innych, to charakterystyczne cechy owej intrygującej, choć w niewielkim stopniu zmaterializowanej twórczości, jaką od lat w wielu miastach Polski i Europy uprawia Andrzej Paruzel.

Współczesna kultura medialna kreuje aktywne pokolenie voyerystów. Nic też dziwnego, że wybór wielu artystów pada właśnie na najbardziej dostępne dla oka media – film, fotografię reklamową, złożone działania na bazie projektów w przestrzeni miejskiej. Ekshibicjoniści i podglądacze są w dzisiejszych miastach o wiele częściej spotykanymi figurami niż nadobnisie i asceci. Zmysłowość, pożądanie, erotyka, kult pięknych ciał i ogólnie podniesiony we wszystkich sferach życia poziom estetyzacji powodują, iż taka figura jak kloszard czy włóczęga, chory lub ułomny, nie pasuje do reszty składowych współczesnego świata. Jeśli już są, to traktuje się ich jako byt przezroczysty, nieobecny, wyizolowany jak odpady poprodukcyjne, jak psujące wygląd doskonałego piękna bukietu więdnące albo połamane kwiaty. Najchętniej by się ich gdzieś upchnęło, wyrzuciło, zutylizowało, wysłało na księżyc albo na jakąś wojnę, najlepiej jak najdalej od Europy, może na pustynię.

Paruzel Andrzej Biuro Przewodników po/Sztuce i Kulturze

Wstrząsające prawdą wypowiedzi wybitnego socjologa i filozofa kultury, Zygmunta Baumana, autora książki Życie na przemiał, pozbawiają nas resztek złudzeń, otwierając jednocześnie oczy na tragedię ludzi, współcześnie skazanych na nie-istnienie. Ludzie, których tradycyjne, nieuchronnie tracące na znaczeniu formy utrzymania skazane są na zniszczenie i którzy sami przeznaczeni zostali na przemiał, nie mają możliwości dokonywania wyborów. W snach mogą naśladować konsumentów, lecz ich realne życie wypełnia walka o przetrwanie, a nie konsumencka feta.

Paruzel zdaje się ten problem od lat nie tylko dostrzegać, ale wręcz uczynił z niego główny motyw swojej twórczości. Pojawiające się od kilku lat na ulicach różnych miast europejskich billboardy sygnowane jako Biuro Podróży Soczewka, na których widnieją bezimienne postaci paryskich kloszardów, których poznał i zaprzyjaźnił się z nimi w trakcie jednego z rozlicznych pobytów w Paryżu w połowie lat 80., mają w przypadkowym przechodniu, turyście, zadowolonym konsumencie reklamowanych wokół dóbr wzbudzić nutę metafizycznej refleksji, wywołać choćby minimalny wyrzut sumienia, a tym samym wywołać zmianę optyki, bardziej empatyczny, humanitarny punkt widzenia na problemy, takie jak wykluczenie i niesprawiedliwość społeczna, wynikające z nierównego traktowania wszystkich członków społeczeństwa.

Prymat zagadnień ekonomicznych dominuje dziś nad potrzebami ducha, znika zupełnie państwo opiekuńcze, pojawiają się twarde reguły rynkowe, preferujące atrakcyjny wizualnie, z reguły pusty i powierzchowny przekaz.

Proces globalizacji, który, jak nam się tłumaczy, jest nieodzowną fazą rozwoju nowego kapitalizmu, wywołał szereg niepożądanych skutków społecznych i ekonomicznych, takich jak zwiększające się bezrobocie, wzrost migracji ekonomicznych, ciągłe zubażanie grup wytwórców, a wzbogacanie się grup pośredników i sprzedawców, powszechną uniformizację, której z kolei wynikiem jest podporządkowanie procesów kreacji celom produkcji i sprzedaży towarów. Prymat zagadnień ekonomicznych, dyktujących zasadniczą część najnowszej historii politycznej świata, nie pozostawia zbyt wielkiej swobody na działanie pozasystemowe. Dotyczy to także artystów, którzy, przyszpileni biedą i niesprzyjającymi niezależnej twórczości warunkami, upodabniają strategie artystyczne do działań każdej innej dziedziny wytwórczości, tocząc przy tym rozległe kampanie reklamowe w mediach, niewiele zastanawiając się, jakie treści i wartości pozostaną po nich w pamięci na dłużej...

Tymczasem rytmu świata ponowoczesnego nie wyznacza już telos – pisze Roman Kubicki, filozof i estetyk, autor książki Zmierzch sztuki. – Zamiera prawda, której sztuka miała być jednym z ważniejszych świadectw. Zamiera zatem także i samo świadectwo. Zmierzch uniwersalnej prawdy nie oznacza przecież, że wraz z nią w nicość odchodzi również człowiek... Pojęcie ludzkości wyznaczało jeszcze niedawno horyzont odpowiedzialności za jednostkę, który – paradoksalnie – oddala się wraz z przybliżaniem ręki proszącej o pomoc.

Łódź, marzec 2007

Źródło:

J. Ciesielska, Pomiędzy wspomnieniem a teraźniejszością, w: Biuro Przewodników po/sztuce i kulturze. Biuro Podróży Soczewka. Andrzej Paruzel, wydruk komputerowy, nakładem autora,bmw,[2007], s.nlb.
Tekst przeznaczony do katalogu wystawy AndrzejParuzel, Projekt Biura Podróży Soczewka dla Bielska-Białej, w Galerii Bielskiej BWA, Bielsko-Biała 2007, katalog nie ukazał się.

 

 

Dokumentacja