Zdzisław Beksiński
Teksty o fotomontażach - grafice komputerowej
(...) Do powszechnego zwyczaju należy dziś narzekanie na komercjalizację życia. Tymczasem ciągle mają miejsce inicjatywy, które z komercją związku nie mają . Takim przykładem jest powstała w końcu ubiegłego roku Galeria ESTA. Do tej pory nie wiedziałbym o jej istnieniu , gdyby nie telefon w połowie kwietnia od Jurka Lewczyńskiego, nestora polskich fotografików i gliwiczanina. Otóż zawezwał mnie on, abym przyjechał do Gliwic na wystawę Zdzicha.
Teraz ta mała. galeria prezentuje zupełnie premierowo najnowsze grafiki komputerowe Zdzisława Beksińskiego. Dla kogoś, kto zna względnie dobrze bogatą twórczość artysty, jest to jeszcze jedno spotkanie z jeszcze nieco innym niż wcześniejsze środkiem wyrazu. Ktoś kto lubi i ceni obrazy Beksińskiego szczególnie z okresu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych może poczuć się rozczarowany. Z mieszanymi uczuciami więc oglądałem obrazy komputerowe Beksińskiego. Widzimy płaszczyzny obrazów powstałych przy pomocy drukarki dobrej klasy, niemniej jest oczywiste, że nie mają one tej emanacji jak obrazy powstałe przy pomocy pędzla, na których nawet po wielu wiekach nie sposób nie poczuć ducha mistrza. Te grafiki nie wprawiają wytrawnego widza w taką wibrację, w jaką może wprawić oglądanie "odręcznego” dzieła tegoż malarza. Jest to prawdopodobnie sprawa naszych nawyków dotyczących oglądu, lecz faktem jest, że obraz wydrukowany, obraz przekazany drogą - taką czy inną -mechaniczną, nie wprawia odbiorcy w taki sam rezonans, jak rysunek czy obraz, na którym mogę zobaczyć jak facet dodawał kreskę do kreski, na jednym pociągnięciu pędzla budował następne. Zatem to już wiemy: te obrazy nieco rozczarowują, ponieważ nie dają takiego impaktu, jak obrazy czy rysunki tworzone w sposób tradycyjny. Z drugiej strony w tych komputerowych obrazach zawarte są niesłychanie ciekawe możliwości wyrazowe i wydaje się, że jednocześnie otwierając nowe horyzonty obrazowania ukazują również niedostatki i tak już bardzo doskonałej techniki. A poprzez to przyczyniają się do jej doskonalenia i rozwoju. Bo popatrzmy: gdyby te komputerowe obrazy stworzył kto inny niż Zdzisław Beksiński, można by mniemać, że jest to owoc nadmiaru wyobraźni z pewnym niedowładem warsztatowym. W przypadku Beksińskiego doskonale wiemy, że to nieprawda. W setkach dzieł dowiódł jak znakomitym jest rysownikiem i aranżerem malarskiej przestrzeni. A tu mamy do czynienia z ofertą nierzadko bardzo atrakcyjną wizualnie na pierwszy rzut oka, która jakby "wypuszcza powietrze" przy dalszym oglądaniu. Uświadamia to nam, jak znaczne są jeszcze niedoskonałości techniki, ale jednocześnie uzmysławia, że w niedalekiej przyszłości mogą zostać przezwyciężone. Tak czy inaczej, pędzel czy komputer są narzędziami i przedłużeniami ludzkiego umysłu, a spotkanie z Beksińskim zawsze jest interesujące i cenne.
ANDRZEJ URBANOWICZ ŚLĄSK nr 6/44, Czerwiec 1999
(...) Duże płachty papieru pokryte obrazami o kształtach niesamowitych, w przeraźliwie czystych kolorach. Jego fotomontaże (bo tak je trzeba chyba nazwać) przelewają się przez wyobraźnię. Oglądamy zawieszone w powietrzu głowy, z setkami wystających rąk, obłożone postaciami, mury w różnych odcieniach z kapliczkami, fontannami, twarze zdeformowane, to znowu gładkie, Widać Beksińskiemu zabawa z komputerem przypadła do serca i wykorzystując swą wyobraźnię stara się nam, maluczkim, pokazać jak technikę można wprząc w służbę sztuki.
Fotografuje sam, choć mógłby korzystać z gotowych programów. Te go jednak nie interesują, bo dotyczą innych niż wykorzystywane przez niego motywy. Szuka odrapanych murów, brzydkich zaułków, drzew bez liści. Fotografuje, potem wprowadza zdjęcia do komputera, a następnie retuszuje, czyli czyści drobne zabrudzenia czy zarysowania. Gotowy materiał przetwarza programami do obróbki rastrowej. Ma kilka takich programów.
MAŁGORZATA LICHECKA NOWINY GLIWICKIE nr 18 (2150) , 6 Maja 1999
(...) Autor mówi o swoich pracach, że stanowią one fotografowanie wizji. Eksperymentuje z fotografią już od wielu lat . Natomiast na pomysł wykorzystania komputera wpadł dwa lata temu. I jak twierdzi; z zaciekawieniem korzysta z jego możliwości, nie pozwalając jednak zawładnąć sobą maszynie. Fotografuje intrygujące go obiekty, a później dokonuje komputerowej obróbki uwiecznionych na kliszy wybranych motywów, Z pewnością ekspozycja w "Escie" jest jednak przykładem na to, jak techniczny duch naszych czasów zawładnął sztuką. I nie ma w tym jednak, jak pokazuje Beksiński, dla twórców tak wielkiej miary, nic niebezpiecznego.
Intrygujące ludzkie wizerunki, pełne napięcia, wyrażające burzliwe emocje i rozterki, cierpienie, jakby zawisają w przestrzeni, by w innym miejscu łapczywie wyciągnąć ku widzowi zakrzywione w szpony palce, dziesiątkami dłoni wychodzące z czaszki. Z pochodzących z wirtualnej rzeczywistości prac wyziera miejscami przerażający świat ludzkich fantasmagorii, żądz i pragnień.
MARLENA POLOK Dziennik Gliwicki nr 496 (120) , 25 Maja 1999
(...) W kameralnym, pastelowym wnętrzu "Esty" zaskakujące i fantastyczne wizje Beksińskiego robią oszałamiające wrażenie. Niepokojąco wyzierają ze swoich ram. Widz staje twarzą w twarz ze światem paradoksalnie odrażającej i niezwykle plastycznej ludzkiej brzydoty. Przyciągają uwagę namacalnie realne, wręcz pieczołowicie odtwarzane szczegóły anatomiczne, ale zaskakująco przetworzone, zdeformowane, Pomarszczone, to woskowo gładkie, wizerunki, wyrażające burzliwe emocje i rozterki, cierpienie (?), jakby zawisają w przestrzeni, by w innym miejscu łapczywie wyciągnąć ku widzowi zakrzywione w szpony palce, dziesiątkami dłoni wychodzące z czaszki. Z pochodzących z wirtualnej rzeczywistości prac ukazuje się miejscami przerażający świat ludzkich fantasmagorii, żądz i pragnień. Sam Beksiński wielokrotnie podkreślał, że nie zajmuje go świat wygładzony, piękny. Twórczą wizję wyzwalają w nim najciemniejsze strony otaczającej rzeczywistości. odrapane mury, szare, zdewastowane zakątki miast, naznaczona piętnem cywilizacji przyroda. Nic dziwnego, że jego twórczość budziła kontrowersje.
MARLENA POLOK DZIENNIK ZACHODNI nr 111, 14 Maja 1999
(...)Mimo oczywistych paraleli do uznanego zarówno przez krytykę, jak i publiczność, olejnego malarstwa artysty, w kontakcie z obrazami elektronicznymi Beksińskiego wciąż dochodzi do nieporozumień. Wątpliwości pojawiają się z różnych stron i na różnych poziomach. - Ludzie pytają mnie na przykład tak: Przecież pan umie malować, po co panu komputer? - opowiada Beksiński, po czym stara się zrekonstruować sposób postrzegania nowoczesnej techniki przez pseudokrytyków. Komputer w wyobrażeniach wziętych chyba z nie najlepszych filmów to taka maszyna, która wszystko wie i wszystko sama robi. Oni sobie wyobrażają, że podchodzę do komputera i wpisuję polecenie: "Zrób głowę starca”, na ekranie już wyskakuje głowa staruszka. A potem odchodzę od ekranu, przyglądam się i poprawiam, znów wpisując kolejne polecenie: "Nie, nie tak, bardziej zmartwiona". Nic dziwnego, że potem niektórzy mówią, że "to fajne rzeczy, szkoda tylko, że to nie ty zrobiłeś, a komputer. . . "
JACEK BOROWSKI POLITYKA nr 12 (2185), 20 Marca 1999
(...) Okres fantastyczny przyniósł Beksińskiemu sławę i wydawało się, że artysta pozostanie mu wierny. A jednak już na początku lat osiemdziesiątych stopniowo zarzucał tę przestrzenną, pejzażową najczęściej wizyjność, ograniczając motyw do jednej lub kilku postaci, umieszczonych najczęściej na nieokreślonym tle. Obraz stał się znacznie bardziej syntetyczny i już nie to "fotografowanie snu czy marzenia" było najważniejsze, ale właśnie malarstwo. "Idę w kierunku większego uproszczenia tła, a równocześnie znacznej deformacji postaci, które są malowane bez tzw. światłocienia naturalistycznego. Właściwie chodzi mi o to, żeby między innymi na pierwszy rzut oka było widoczne, że jest to obraz zrobiony przeze mnie". W latach 90. w sposobie malowania wybranym przez artystę, można zauważyć pewne zróżnicowania, W niektórych pracach postać wydobyta jest przestrzennie, wręcz z rzeźbiarskim wyczuciem, czasami nawet przypomina formą rzeźby z lat 60. Część obrazów wydaje się nie tyle malowana, co raczej rysowana barwnymi kreskami, z plątaniny których wyłaniają się postacie, rozgrywające swoje samotne dramaty. Są wreszcie obrazy wykonane niezwykle malarsko, syntetycznie, w których samoistne działanie formy i koloru wyprzedza temat przedstawienia.
W komputerowych fotomontażach z ostatnich lat wraca jednak atmosfera malarstwa "okresu fantastycznego", z przestrzennymi pejzażami o silnym metafizycznym ładunku. Artysta stosuje daleko posuniętą deformację niemalże każdego przedmiotu, którym się posługuje, w tym także ciała ludzkiego. Fenomen twórczości Beksińskiego związany jest przede wszystkim z unaocznieniem, "zmaterializowaniem" w technikach artystycznych "obrazów podświadomości" , które są zapewne symbolami wewnętrznych doświadczeń artysty, a w dużym stopniu symbolami stanów duchowych współczesnego człowieka. Groza śmierci, rozpadu, zniszczenia, samotności jest tu nieustannie obecna. Czy sztuka Zdzisława Beksińskiego prowadzi nas ku rozpaczy czy też działa na zasadzie catharsis, i czy światło, które nieustannie odnajdujemy w jego sztuce, daje choć odrobinę nadziei - pozostanie zawsze osobistą refleksją każdego z widzów.
WIESŁAW BANACH – wprowadzenie do albumu ZDZISŁAW BEKSIŃSKI wyd. BOSZ 1999