Anna Saciuk - Gąsowska Muzem Sztuki Łódź 2008

Game jest słowem wieloznacznym. Nie ma polskiego odpowiednika o tak obszernej zawartości semantycznej. Można je rozumieć jako „gra”, ale też „zabawa”, „żart” i „mecz”.

W odniesieniu do wystawy dzieł Marka Radke słowo Game skrywa dwa znaczenia. To zabawa kolorowymi klockami, zawieszonymi w przestrzeni czy spoczywającymi na podłożu, ale przede wszystkim gra. Jest to gra artysty z przestrzenią, ze światłem, formą i kolorem, ale Radke zaprasza do niej również widzów.

Pod koniec lat 80. XX w. Marek Radke porzucił malarstwo figuratywne i włączył się w nurt sztuki abstrakcyjnej, bliskiej geometrii. Jednak już od początku jest to także gra z geometrią. Geometria racjonalizuje świat wokół, sztuka geometryczna ma swoje zadanie – z obrazu czy obiektu przekazać ład odbiorcy, wyciszyć emocje, uporządkować myśli. Dzieła Marka Radke są zbudowane z prostych figur geometrycznych, ale ich lekkość, wrażliwość na dotyk i podmuchy nie gwarantuje stabilności, wprowadza chaos, ożywia emocje. Może to być jedna linia, która załamuje ustalony porządek, czy drobna figura geometryczna kontrapunktująca kompozycję, lub też wpisanie w geometryczne formy barw jak z obrazu Moneta – w każdej pracy jest coś, co zaburza ład, wprowadza niepokój, bliższy naturze, niż geometrii. Nie bez przyczyny w tytule tekstu Wolfganga Brosche do katalogu wystawy Marka Radke (Stadtbibliothek Paderborn, 1990) pojawiają się słowa Rytmy i synkopy. Przesunięcie akcentu powoduje zaburzenie miarowości, wskazuje na inny, niż geometria punkt wyjścia dla twórczości. Tytuły dzieł – Noc, Labirynt, Wiatr, Dom nad morzem – odwołują się do rzeczywistości. To jest wskazówką, że źródła twórczości Marka Radke nie należy szukać w geometrii, jest nim natura. Jak w naturze dominuje w niej ukryty porządek rzeczy, chaos jest ogarnięty wyższymi siłami, a istotnym elementem jest czas, potrzebny na dostrzeżenie powtarzalności i przywołanego wcześniej synkopowego rytmu. Tak właśnie trzeba przyglądać się pracom eksponowanym na tej wystawie: dając sobie czas na uchwycenie różnicy pomiędzy geometrią wykreślną a geometrią wszechrzeczy.

Od lat 90. XX w. tytuły przestają mieć konotacje przedmiotowe, a obrazy przekształcają się w obiekty. W miejsce tradycyjnego obrazu – zagruntowanego płótna pokrytego farbą - Radke tworzy obiekty z malowanych desek lub płyt MDF. Od początku nowego tysiąclecia ta forma wypowiedzi zdecydowanie zdominowała dzieła dwuwymiarowe. Początkowo powstawały reliefy, wycinane w grubości obrazu, zwykle jeden geometryczny kształt (koło, kwadrat) pokryty odmiennym od monochromatycznego tła kolorem. Przecięcie podłoża, wykonanie w nim otworu, przekształca relief w rzeźbę, ponieważ angażuje przestrzeń – nie tę wewnętrzną obrazu, lecz tę wokół. Powstają obrazy – obiekty, jak nazywa je sam autor. Ciągle można je zawieszać na ścianie, ale można również przymocować na sztorc bądź umieścić gdzieś w przestrzeni, zawiesić pod sufitem lub ułożyć na podłodze. Umieszczając prace w przestrzeni Radke bada zależności pomiędzy poszczególnymi formami i między każdym z obiektów a przestrzenią wokół. Redukuje także paletę barw, kolor staje się czysty i nasycony, bez modulacji: czerwień, błękit, zieleń, czerń, oranż. Farba jest matowa lub połyskująca – matowa pochłania światło, połyskująca odbija, dając w przestrzeni kolorowe bliki. Już to stwarza ogromne możliwości aranżacyjne – zabawa w układanie i poszukiwanie tego jedynie słusznego wariantu może trwać w nieskończoność. Ale przecież ważna jest droga do celu, a nie cel sam w sobie, więc Radke dodał jeszcze jeden element gry – światło. Ono było obecne cały czas, ale było to światło dzienne albo lampy pracowni czy galerii. A Radke znalazł miejsce, gdzie nie ma żadnego z nich, ułożył – ustawił – zawiesił tam swoje obrazy – obiekty i włączył światło ultrafioletowe. Zniknęły ściany, w fioletowej poświacie rozbłysnęły pomarańczowe i zielone kule. Są jak konstelacja. Poza użytymi formami nie ma w nich już nic z geometrii. Pierwszy taki eksperyment miał miejsce w towarowej windzie obok pracowni artysty (2006). To ciągle była jeszcze gra artysty z własnymi dziełami, ale przyszedł czas na włączenie w grę widza.

Organizując przestrzeń, zawłaszczając ją, artysta całą zmienia w obraz – paradoksalnie trójwymiarowy. To kolejny poziom gry. Oko ludzkie przyzwyczajone jest do odczytywania głębi w dwuwymiarowym obrazie: malarstwie, fotografii czy filmie. Radke dokonuje transformacji w przeciwną stronę – suma znaków jego instalacji buduje iluzoryczny obraz, który można odczytać jako płaszczyznę, zanim fizycznie poczuje się przestrzeń. Patrząc z zewnątrz zastanawiać się można nad symetrią, czy może bardziej zrównoważeniem kompozycji, nad wzajemną relacją plastycznych znaków i ich miejscem w całości, nad barwami i kształtami i ich wielorodnością i powtarzalnością, cechom bliższym naturze niż matematyce. Wejście w obszar dzieła nie jest łatwe. Przestrzeń wciąga, ale jest jednocześnie miejscem zarezerwowanym. Świadomość autonomiczności dzieła powstrzymuje przed wtargnięciem, wywołuje wahanie, czy naruszyć tę zawłaszczoną przez dzieło przestrzeń, czy wypada się bawić. Gra powoduje napięcie, trzeba zebrać się na odwagę, aby przekroczyć niewidzialną granicę i z widza stać się uczestnikiem, odczuwającym nie tylko fizyczną bliskość obiektów. Wchodzi się w mikrokosmos, stworzony przez artystę, otwiera się miejsce dla medytacji. Zmiana oświetlenia na promienie UV wywołuje uczucie zagubienia, można poczuć nieskończoność, stanąć u zenitu artystycznej iluzji.

Anna Saciuk - Gąsowska



Lodz Museum of Art 2008

Dokumentacja