KOMPLIKACJA

 Słowo komplikacja ma złą opinię. Lubimy rzeczy i sytuacje proste, jasne i czytelne. Chcemy wierzyć, że istnieje jakiś uniwersalny klucz, którym będziemy mogli otworzyć i wyjaśnić najtrudniejsze, najbardziej skomplikowane, dziś dla nas niedostępne tajemnice. Z drugiej strony wiemy, że natura organizując coraz to nowe wyższe związki i zjawiska czyni to niemal wyłącznie poprzez komplikowanie motywów działań, wzajemnych uwarunkowań i powiązań. Komplikacja jest więc ceną za coraz wyższy poziom organizacji natury.

Podobne procesy zachodzą w sztuce, choć ich etekty są o wiele bardziej wieloznaczne i często problematyczne. Raz mamy do czynienia z genialną syntezą, skrótem o ogromnej sile wyrazu i zasobie zawartych treści, a kiedy indziej tylko z martwym schematem, stylizacją czy wręcz z wulgarnym uproszczeniem. W procesach odwrotnych już o wiele trudniej o najtrafniejsze i odkrywcze rozwiązanie.

Nasza wyobraźnia z trudem demontuje i od nowa konstruuje nowe wersje ze znanych jej elementów. Prawie nie jest w stanie wymyślić całkiem nowych. Stosunkowo łatwo przychodzi jej komplikowanie mechanicznego dekoracyjnego wzoru, mechanicznego ruchu maszyny, komplikowanie modułów statycznych konstrukcji i struktur. Sprawa staje się niepomiernie trudniejsza, gdy w grę wchodzi działanie wkraczające w interpretację procesów życia. Zbyt często popadamy w powierzchowną zależność i fascynację różnymi estetycznymi efektami biologicznych procesów. Odwołujemy się do własnych automatycznych odruchów, podświadomości i fizjologii. Te wszystkie biologizujące estetyki mające na celu odinteiektualizowanie malarstwa i poszerzenie zakresu jego działań, właśnie przez zbyt demonstracyjny biologizm automatycznie zamknęły sobie drogę do szerszego wyjścia poza ostentację stylistyczną. Ich komplikacja uwikłana w bierne naśladownictwo biologicznej dynamiki stwarzała pozory efektownego przeciwstawienia się postkonstruktywistycznemu racjonalizmowi. W gruncie rzeczy toczyła z nim jedynie dość jałową i bezradną wojnę.

Odziedziczone po dziewiętnastym wieku tendencje przeciwstawiania sobie cząstkowych aspektów zjawisk, jako samoistnych, autonomicznych i antagonistycznych wartości znów zatriumfowały. Mimo, że nasze współczesne rozumienie świata coraz bardziej nasuświadamia o anachronizmie i jałowości takich podziałów, pokutują one w najlepsze do dnia dzisiejszego. Każde dziecko musi w szkole odpowiedzieć na pytanie dotyczące elementów romantycznych i klasycystycznych w Panu Tadeuszu. Nie szukamy ich przecież u Szekspira ani u Giotta, El Greca czy Rembrandta. Dziewiętnastowieczne podziały ich nie obowiązywały.

Ale i ten wiek wydał w końcu Cezanne'a. Jednak nawet jego geniusz nie potrafił całkowicie przeciwstawić się inercji postaw zrodzonych z poczucia tych martwych podziałów. Jakże symptomatyczne jest to, że stosunkowo łatwo zaaprobowano całą anality­czną stronę jego sztuki, a prawie całkowicie pominięto jego wysiłek uruchomienia gigantycznego mechanizmu niekończących się przemian i przeobrażeń. A przecież po to syntetyzował i rozbijał kształty na podstawowe i autonomiczne elementy, by mogły one swo­bodnie i niezależnie organizować się w całkiem nowe, nieprzewidziane związki, konstelacje, kształty i zjawiska. Mirno że wysiłek ten zaowocował również genialnym spełnieniem, to przecież ryzyko tego przedsięwzięcia, wpisany w tę grę relatywizm i nie przewidziany do końca ostateczny jej rezultat sprawia, że zostaje on tak chętnie niezauważany. A przecież sposób w jaki uruchamia on proces komplikacji, stopiwszy w organiczną monolityczną całość tak odległe wartości jak impresjonistyczna analiza koloru, barokowy kinetyzm i matematyczna wyobraźnia jest czymś niezwykłym w czasach dzielenia wszystkiego na szkoły, sposoby i -izmy.

Komplikacja Cezanne'a ukazuje się nam jako niezwykle twórcze działanie wyobraźni, potrafiące zaskoczyć nas swoją odkrywczością i zdolnością do naturalnego, organicznego samodzielnego rozwoju. Ujawnia, że siła i piękno komplikacji mogą być równie sugestywne i zapładniające naszą świadomość jak lapidarny skrót syntezy.

Natura komplikuje swoje twory, gdyż mają one spełniać coraz to nowsze, coraz bardziej złożone zadania i osiągać coraz różnorodniejsze, czasem niemal przeciwstawne sobie cele. W sztuce podobne procesy udają się tylko tym, którzy potrafią ominąć pułapki zastosowane przez eklektyczne formalno - stylowe mariaże. Którzy sprzeczności rodzącej się komplikacji potrafią stopić w monolityczną tendencję niezależną od jakichkolwiek formalnych uwarunkowań. Ale mimo tylu porażek i połowicznych sukcesów sztuka ciągle ponawia próby. Ten niewdzięczny proces często ginący za fasadami bardziej wyeksponowanych zewnętrznych cech, bez przerwy angażuje naszą świadomość i wyobraźnię.

Jan Tarasin 1983

Dokumentacja